Miejska Biblioteka Publiczna w Świdnicy zaprasza na spotkanie autorskie z Tomaszem Hrynaczem promujące najnowszy tom poety pt. „Lallen”.

Tomasz Hrynacz urodzony w 1971 r. w Świdnicy – poeta. Wiersze publikował m.in.. w paryskiej „Kulturze, „Akcencie”, „brulionie”, „Czasie Kultury”, „Dekadzie Literackiej”, „Frondzie”, „Kresach”, „Kwartalniku Artystycznym”, „Odrze”, „Res Publice Nowej”, „Tytule”, „Twórczości”, „Zarysie”. Wydał tomy wierszy: Zwrot o bliskość (1997), Partycje oraz 20 innych wierszy miłosnych (1999), Rebelia (2001), Enzym (2004), Dni widzenia (2005), Praski raj (2009), Prędka przędza (2010), Przedmowa do 5 smaków (2013), Noc czerwi (2016), Dobór dóbr (2019), Pies gończy (2021), Emotywny zip (2021), Lallen (2023). Jego wiersze znalazły się w kilku antologiach m.in. Antologia nowej poezji polskiej 1990–1999 (Kraków 2000), w amerykańskiej antologii polskiej poezji Contemporary Writers of Poland (Orlando 2005), hiszpańskiej antologii współczesnej poezji polskiej Poesía a contragolpe. Antología de poesía polaca contemporánea (autores nacidos entre 1960 y 1980) (Saragossa 2012). Tłumaczony m.in. na język angielski, chorwacki, czeski, francuski, hiszpański, niemiecki, serbski, słowacki, rosyjski.

Spotkanie, które poprowadzi Barbara Elmanowska odbędzie się 23 lutego 2024 r., o godz. 18.00
w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Świdnicy przy ul. Franciszkańskiej 18.
Wstęp wolny.

„Wiersze z tomu „Lallen” Tomasza Hrynacza jawią się jako semantyczne przesunięcia w pola, gdzie panuje chaosmos komunikacyjnego szumu, coraz bardziej anonimowego, a przez to coraz bardziej pospólnego – jako polifonia bezładu świata i naszych nieustannych z nim potyczek. Nie wiadomo już, kto jest nadawcą, a kto odbiorcą. Role się niejako same znoszą i przez to anihilują punkty wyjścia oraz dojścia. Treści ujawniają się nieco sinusoidalnie i biegną mocno meandrycznie. Stają się przez to – ponieważ często są tak właśnie konfigurowane w sekwencjach poszczególnych odsłon – już samozwrotne, ruchliwe jak plazmatyczne cząstki. Taki jest przepływ tej kakofonii w głośniku wiersza, albowiem każdy z tych wierszy jest wypełniony zbitkami lub odłamkami słownymi, które stają się zarazem powidokami fragmentów świata mocno już uwewnętrznionego, niedającego się przedstawić w sposób ciągły czy kolisty, lecz właśnie jako suma danych rozbić spajanych tylko samorzutną narracją. Każda fraza jakby mocno to okazywała – pierzchnięcia treści, które mają postać skurczonych oznajmień, a które stają się przez to matrycą wiedzy rozpadu. Słowa zapomniane lub niewystępujące już w ogóle w polszczyźnie dodają tym wierszom i wigoru, i enigmatyczności; podrasowują też ekspresję całego języka wiersza, czyniąc zeń o wiele bardziej wyboistą wypowiedź. Stąd, być może, uczucie porywistości mrowiących wirów, które ni stąd ni zowąd nagle się zawiązują w trakcie lektury, i tak samo nagle się rozpływają. Słyszymy bowiem nieustannie strzępiące się pasma, które na siebie nachodzą, i nie wiadomo już skąd ani dokąd podążają, dokonując, tym samym, tematycznej zatraty. Foniczna wydzieranka służąca wzmocnieniu budowanego przez autora idolektu – owego indywidualnego totemu. Wielce to inny ton(m) – widmontologiczny.”

Maciej Melecki