W ramach obchodów świąt majowych chcemy zaprezentować Państwu sześć niesamowitych rozmów z ś widniczanami, którzy przybyli do naszego miasta po 1945 roku.

W ramach projektu Łączy Nas Niepodległa Świdnica 2018 odbyły się warsztaty dziennikarskie dla młodzieży szkół średnich, poprowadzone przez Dorotę Kuźnik dziennikarkę z Radia Wrocław. Młodzież podczas spotkania zgłębiała tajniki dziennikarstwa i pracy reporterskiej, miała też możliwość wykazania się zdobytymi umiejętnościami dziennikarskimi. Uczniowie przeprowadzili wywiady ze świdnickimi seniorami. Podczas międzypokoleniowej wymiany zdań usłyszeliśmy wiele ciekawych historii z życia świdniczan.

Weronika Mazur rozmawia ze Stanisławem Kotełko

„Moje pojawienie się w Świdnicy było w zasadzie dziełem przypadku… Mój ojciec, przedwojenny notariusz, w jednym z miast na wschodzie Polski, zgłosił się w 1945 r. jesienią do Ministerstwa, ówczesnego, Sprawiedliwości w Warszawie i tam dali mu po prostu skierowanie do Świdnicy. Przyjechaliśmy tu 19 stycznia 1946 r., więc… nie byliśmy pierwsi, ale byliśmy też stosunkowo wcześnie.”

 

Katarzyna Jamróz rozmawia z Niną Garaszczuk

„Wróciliśmy z Syberii w 1946 r., skierowano nas do Kątów Wrocławskich, miałam 15 lat i tam zaczęło się moje młodzieńcze życie. Po wyjściu za mąż i urodzeniu córki przeniosłam się z mężem do Świdnicy. Zapamiętałam ten dzień, to był 2 maja 1958 r., to wtedy mąż dostał mieszkanie na Placu Drzymały.”

 

Kornelia Wiśniewska rozmawia z Alicją Sochą

„W 1946 r. to ja przyjechałam tutaj na zachód, ale nie do samej Świdnicy, tylko do Marcinowic. Tam mieszkałam do sierpnia 1952 r. Świdniczanką jestem od 1952 r., od 11 sierpnia, to dokładnie pamiętam. Jeszcze lato, ale już ku jesieni było, to przyjechaliśmy tutaj…”

 

Anna Bajer rozmawia z Bronisławą Chromą

„W Świdnicy mieszkam od 1950 r. Z Syberii wróciłam transportem. To był duży pociąg, chyba z trzydzieści wagonów, tych pullmanów takich. W tych wagonach jechaliśmy my. Z powrotem krótko, ale w tamtą stronę to jechaliśmy miesiąc czasu… był silny mróz, wywózka była 10 lutego, było tak zimno, że lodu było na jakieś dwadzieścia centymetrów… w wagonie, w środku…”

 

Julia Rataj rozmawia z Danutą Malinowską

„To, że znalazłam się w Świdnicy, to nie zależało w ogóle od nas. My byliśmy przesiedlani wbrew naszej woli. My nie chcieliśmy stamtąd wyjeżdżać. Tylko nas przekazano, bo tam było miejsce dla Ukraińców naszej wsi, z okolic Lwowa. Dlatego, gdzie nas wieźli, my tego dobrze nie wiedzieliśmy, minęliśmy np. Oświęcim, nie wiedzieliśmy… W wagonach jechaliśmy bydlęcych, były zamknięte, te wagony, od zewnątrz… i tak nas dowieźli do Nowej Soli. Mieliśmy tam mieszkanie. Rodzina moja uznała, że jedziemy do Świdnicy… Sąsiad spod Lwowa szukał takiego miejsca, gdzie byłoby mu najlepiej i zaczął nam opowiadać, że jest takie miasto – wsiadajcie w pociąg i jedźcie do Świdnicy.”

 

 

Aurelia Wolak rozmawia z Wojciechem Wicińskim

„Mój ojciec urodził się w Krakowie w 1908 r. Tam też skończył szkołę i w młodości przeniósł się do Wadowic, gdzie wstąpił w związek małżeński. Przez okres wojny, w czasie kampanii wrześniowej, służył jako ułan, był dwukrotnie ranny w Armii Kraków. Został internowany w obozie dla jeńców w Rumunii… Ojciec przybył do Świdnicy, jako miasta niezniszczonego, które ominął front, zorientować się w możliwościach osiedlenia, był zaskoczony, chyba, urodą tego miasta… zgłosił się do Urzędu Miejskiego, gdzie od razu został bardzo chętnie powitany. Przydzielono mu dom, co prawda do remontu, ale ostro się wziął do pracy, zaczął go remontować, a w międzyczasie ściągał rodzinę…”