Oczarowuje odbiorców, przekracza schematy, szuka nowatorskich rozwiązań. Ostatnio łączy słowo z ilustracjami. Wszystko po to, by, jak sama mówi, czytelnik za każdym razem, gdy bierze książkę, był zaskoczony. Jednocześnie, mimo wielu prestiżowych nagród, jakie udało jej się zdobyć na całym świecie, nie przestała być skromną kobietą z małego miasta. Olga Tokarczuk spotkała się wczoraj z czytelnikami w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Świdnicy. Spotkanie prowadził znany krytyk literacki Karol Maliszewski.

Na spotkanie przybyły tłumy. Pretekstem do jego organizacji stały się „Opowiadania bizarne”, jakie ukazały się 18 kwietnia. Zaledwie kilka dni wcześniej literacki świat obiegła wiadomość, że autorka znalazła się wśród sześciu finalistów prestiżowego wyróżnienia The Man Booker International Prize. Dlatego premiera najnowszego dzieła poruszyła jeszcze bardziej środowisko czytelnicze.

Olga Tokarczuk urodziła się w 1962 roku w Sulechowie. Studiowała psychologię na Uniwersytecie Warszawskim, w tym czasie była też wolontariuszką w placówce dla osób chorych psychicznie. Po obronie dyplomu swoje losy związała z Wałbrzychem, pracowała jako psychoterapeutka w poradni zdrowia psychicznego. Po przeprowadzce do Nowej Rudy podjęła decyzję o rozpoczęciu pisania. – Swoją książkę debiutancką napisałam w 1987 roku. To był trudny czas w Polsce, bardzo nieciekawy. Pisałam ją na maszynie, przez kalki. Miałam cztery kopie, bo więcej nie dało się już zrobić. Piąta wychodziła nieczytelna. Zaczęłam je wozić po wydawnictwach. Gdy kazali ją zostawić, drżałam o nią, martwiłam się, bo przecież nie miałam więcej jak te cztery kopie. Z ostatnią najmniej czytelną pojechałam do Warszawy, po odbiór wcześniejszej, którą wysłałam do wydawnictwa. Jechałam pociągiem. Na miejscu w wydawnictwie pozwolono mi odebrać maszynopis. Wprowadzono mnie do pokoju, gdzie leżały właśnie takie maszynopisy i kazano go odszukać. Wtedy zrozumiałam, że takich jak ja są setki i że wstępuję na bardzo ryzykowną drogę. Krok po kroku jednak realizowałam swój cel– opowiadała Olga Tokarczuk.

W lutym planowane jest wznowienie tej książki. Książki napisanej przez 25-letnią dziewczynę, która zainicjowała w niej tematy, które później rozwijała w kolejnych publikacjach jako dojrzała już kobieta.

Do tej pory Olga Tokarczuk napisała siedemnaście książek, Pisarka uważa prozę za jedną z najdoskonalszych form artystycznych, szczególnie upodobała sobie opowiadania, choć jest także autorką przeszło 900-stronicowej książki. – Powieść to bardzo wyrafinowany sposób opowieści o świecie. Człowiek po przeczytaniu tekstu, nie jest już tym samym człowiekiem. Można badać, jak lektura wpływa na człowieka, jak go zmienia – mówiła. „Opowiadania bizarne” to miszmasz gatunkowy, który porusza czytelnika. Znajdziemy tu teksty fantastyczne, historyczne, ale też realistyczne. I wszystkie poruszają problem dziwności, śmierci, przemijania. Sama nazwa przyciąga jak magnes. – „Opowiadania bizarne” powstawały obok „Ksiąg Jakubowych”. Dziś gatunki literackie trochę się wyczerpują. Jako dziecko bardzo lubiłam fantastykę, szczególnie dzieła Edgara Allana Poe, Dostojewskiego, Kawki. Te powieści zawsze miały rolę udźwignięcia wszystkich nowych elementów. Dzisiaj to słowo fantastyczne, gdy tak naprawdę żyjemy w czasach, które całe są fantastyczne, to słowo traci pierwotne znaczenie. Słowem bizarne chciałam przyciągnąć czytelnika. Poza tym zawsze brakowało mi w języku polskim tego słowa. Kiedyś w kolejce na stołówce, przy talerzach, zapytałam prof. Bralczyka o to słowo. Powiedział: „bizarne brzmi trochę bizarnie, ale masz rację, brakuje w słowniku”. Z przyzwoleniem profesora, mogłam użyć tego słowa – żartowała Olga Tokarczuk.

Powieści Olgi Tokarczuk są w tej chwili tłumaczone na wiele języków, m.in. angielski, niemiecki, koreański, szwedzki, japoński.