W ferie 2015 roku podeszliśmy do sprawy naukowo i sprawdziliśmy co nieco o:

druku:
litery do tradycyjnego druku trzeba układać od prawej strony stempla,
robiliśmy pieczęcie z ziemniaka,
pisaliśmy ptasim piórem, wykałaczką, stalówką w obsadce i używaliśmy atramentu z kałamarza,

astronomii:
już wiemy jak powstają fazy Księżyca. Rozpoznajemy kiedy rośnie, a kiedy maleje Księżyc, a także, że luneta to przydatna rzecz,

kinie:
sami potrafimy zrobić prosty „film” rysunkowy,
oglądanie bajki z projektora i kliszy w ciemnej sali – to ciekawostka z czasów babci i dziadka. To były czasy kiedy nie było telewizorów, komputerów i DVD,

powietrzu:
wiemy, że ciepłe ucieka do góry – wiatraczki wirują na nitkach,
sprężone przesuwa piórka i nakrętki od napoi, można nim sterować, a potem dysze zamieniamy w wyrzutnie rakietowe,

dźwięku:
dźwięk to drgania powietrza, więc w kosmosie sobie nie porozmawiamy, chyba że przez radio, a pokrywki od garnków są zdecydowanie niedoceniane jako perkusja,

zmysłach:
gdy jest „ciemno” to nie widzimy kolorów,
grube rękawiczki osłabiają czucie w palcach,
węch bez wzroku czasami nas zawodzi,
słuch – tuba wzmacniająca głos, to jest to,
smak – czyli czas na „ciacho” i herbatkę z sokiem… tak, tak bez łokci na stole – ćwiczyliśmy to przez całe ferie.